Jak zaczynasz swój dzień? Pewnie codziennie tak samo, czyli od wyłączenia budzika.
Potem mniej lub bardziej żwawo przechodzisz do porannej rutyny. Dwie minuty na mycie zębów, pierwsze śniadanie, wyjrzenie przez okno i wybór odpowiednich ubrań.
Być może zakładasz słuchawki na uszy, idziesz na autobus, tramwaj albo metro i jedziesz do firmy.
„Człowiek-budzik”
Gdyby jednak Twój budzik nie zadzwonił… No właśnie, katastrofa gwarantowana. Sto pięćdziesiąt lat temu ludzie mieszkający w miastach też musieli wstawać rano do pracy, ale w odróżnieniu od nas, nie mieli wtedy w domu tego małego urządzenia o znaczeniu strategicznym.
Kiedy Wielka Brytania i Irlandia wkroczyły w erę przemysłową (XVII/XIX wiek), powstało mnóstwo fabryk i kopalni. Wiele osób znalazło w nich zatrudnienie, co wiązało się z pracą na zmiany. Trzeba było wstawać skoro świt.
Chociaż budzik wynaleziono dużo wcześniej, nie każdego robotnika było na niego stać. Wtedy pojawił się zawód „człowieka-budzika” (inna nazwa – „pukacz”).
Budzenie grochem i kijem
„Człowiek-budzik” za stałą opłatą budził robotników, uderzając w okna i drzwi długim kijem lub wędką albo strzelając z cienkiej rurki suszonym grochem. Najsłynniejszym budzikiem była Mary Anne Smith (Wielka Brytania), która korzystała z tej drugiej metody (suszony groch).
Mary słynęła ze swojej niezawodności i przyjemnego usposobienia. Zawsze serdecznie pozdrawiała wszystkie ranne ptaszki, nawet jeśli miała do czynienia z wyjątkowo trudnymi przypadkami. Kto budzik samą Mary? – tego nie wiemy.
Zawód „pukacza” wymarł dopiero w latach 70. XX wieku. Wtedy w większości domów była elektryczność, a budzik podłączony do prądu nie był już drogim gadżetem.
Radiobudzik w smartfonie
Współczesne budziki mają niewiele wspólnego z panią Mary Smith z Londynu. Mamy je w smartfonach, w telewizorach, a nawet w piekarnikach. Osoby, które nie lubią głośnego, jednostajnego dźwięku alarmu, mogą wybrać na budzenie jakąś spokojną melodię, utwór ulubionego zespołu, a nawet stację radiową.
Ostatnia opcja jest wyjątkowo ciekawa i warta przetestowania.
Zdjęcie tytułowe: Kevin Schmid/Unsplash