Prawda, że trudno wyobrazić sobie święta Bożego Narodzenia bez Kevina? Nie ma chyba osoby na świecie, która nie znałaby tego uroczego, 8-letniego urwisa z Chicago. Co roku miliony ludzi zasiadają przed ekranami telewizorów albo komputerów, żeby zobaczyć, jak Kevin daje popalić dwóm niezdarnym włamywaczom.
„Kevin sam w domu” to hicior, chociaż na samym początku mało kto w niego wierzył.
Dowiedz się, z jakimi problemami mierzyli się twórcy tej kultowej produkcji. O mały włos, a film w ogóle by nie powstał.
Wizja a budżet
Piękny scenariusz
Scenariusz do filmu napisał John Hughes, znany m.in. z „Klubu winowajców” i „Wolnego dnia Ferrisa Buellera”. Hughes chciał stworzyć świąteczną komedię skupioną wokół młodziutkiego wówczas aktora, Macaulaya Culkina, którego poznał na planie „Wujaszka Bucka” (1989 r.). Późniejszemu reżyserowi serii „Harry’ego Pottera”, Chrisowi Columbusowi, historia bardzo się spodobała. Nie mniej sporo w niej zmienił.
Oszczędności
Nowa wersja dostała zielone światło od Warner Brothers z budżetem 10 milionów dolarów. Wydaje ci się, że to dużo? Nie w branży filmowej. Ekipa stanęła więc przed niemałym wyzwaniem. Oszczędności szukała wszędzie, zaczynając od obsady.
Aktorzy po znajomości
Pamiętasz Fullera, filmowego kuzyna Kevina moczącego łóżko? W prawdziwym życiu był młodszym bratem Macaulaya. John Candy, wcielający się w drugoplanową, ale legendarną rolę grajka, Gusa Polinskiego, zgodził się wziąć udział w przedsięwzięciu „po znajomości” – za symboliczne wynagrodzenie 414 dolarów za dzień, czyli za mniej niż dostarczyciel pizzy.
Ziemniaki zamiast śniegu
Kiedy Kevin miał ślizgał się po lodowisku, uciekając przed policją, w Chicago nie było śniegu, nie mówiąc już o ujemnych temperaturach. Lód zrobiono więc z glikolu a śnieg z płatków ziemniaczanych, które gnijąc, wydzielały nieprzyjemny zapach. Prawdziwy śnieg zaczął padać dopiero na sam koniec zdjęć.
Stara szkoła zamiast studia
Większość filmu nakręcono w starym, opuszczonym budynku liceum New Trier Township High School w Chicago. Tutaj „urządzono” też dom Kevina. Scenografię do sceny, kiedy ten dom był zalewany, wybudowano w szkolnym basenie.
Chwile grozy
Filmowcy robili, co mogli, żeby zmieścić się w budżecie, ale koszty rosły. Warner Brothers wycofała się z projektu. Na szczęście, John Hughes, spotykał się w sekrecie z Tomem Jacobsonem i Joe Rothowem z 20th Century Fox, którym pokazywał fragmenty filmu. Panowie mieli intuicję — postanowili zaadoptować „Kevina”.
Ostatecznie komedia kosztowała 18 milionów, co i tak nie jest wygórowaną kwotą. Dodajmy, że film zarobił ponad 476 milionów na całym świecie.
„Kevin sam w domu” bez muzyki Williamsa?
Na sam koniec, kilka słów o ścieżce dźwiękowej. Columbus miał nadzieję, że skomponuje ją Bruce Broughton. I to właśnie jego nazwisko widnieje na pierwszych plakatach promocyjnych „Kevina”. Jednak i tu nie obyło się bez przeszkód. Broughton, w tamtym czasie pracujący nad muzyką do filmu animowanego Walta Disneya: „Bernarda i Bianki w krainie kangurów”, odwołał „Kevina” w ostatniej chwili.
Spielberg z pomocą
Reżyser „Samego w domu” miał już wprawę w „gaszeniu pożarów”. Skontaktował się ze Stevenem Spielbergiem, a ten odesłał go do Johna Williamsa. Nie trzeba nikogo przekonywać, że ten napisał „Kevinowi” magiczne tło muzyczne, za które został nominowany do Oscara w dwóch kategoriach: „Najlepsza oryginalna muzyka” i „Najlepsza oryginalna piosenka” za utwór „Somewhere in My Memory”.
Podsumowanie
Zakulisowa historia „Kevina samego w domu” jest nie mniej wciągająca niż sam film. Filmowcy, pomimo piętrzących się problemów i wyzwań, stworzyli jedną z najpopularniejszych komedii świątecznych wszech czasów. Ich determinacja jest godna podziwu.
Lubisz muzykę filmową? My też! Pobierz aplikację do wygodnego słuchania radia i ciesz się łatwym dostępem do internetowych stacji radiowych nadających największe hity z filmów.
Zdjęcie tytułowe, ilustracyjne: LuAnn Hunt/Unsplash