Ten samochód, chociaż wyglądał jak z przyszłości, miał na zawsze pozostać w przeszłości. DeLorean nie przyniósł twórcom komercyjnego sukcesu, a mimo to stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych aut na świecie.
Gotowi na powrót do przeszłości z prędkością 88 mph (czyli ok. 142 km/h)?
Ten moment, gdy myślisz o podróżach w czasie i jedna maszyna przychodzi na myśl: DeLorean DMC-12. Srebrny, smukły i zasilany… kondensatorem strumienia.
Dzięki trylogii „Powrót do przyszłości” DeLorean stał się legendą popkultury. Ale prawdziwa historia tego auta jest równie fascynująca jak jego filmowe przygody. Od śmiałych początków w świecie motoryzacji, przez niemal całkowite zapomnienie, aż po kultowy status.
Marzenie Johna DeLoreana
DeLorean DMC-12 był dziełem Johna DeLoreana, byłego dyrektora General Motors, który w latach 70. porzucił korporacyjną ścieżkę, by zrealizować swoje marzenie: stworzyć sportowy samochód, który wyglądałby jak z przyszłości.
Efekt? DMC-12, który zadebiutował na początku lat 80. i zaskakiwał:
- drzwiami otwieranymi do góry, jak w statku kosmicznym,
- karoserią ze szczotkowanej stali nierdzewnej, bez lakieru,
- ostrą, futurystyczną sylwetką, jakiej nie miał żaden inny samochód na drodze.
Niestety, pod tą kosmiczną powłoką kryły się problemy. Auto było za słabe, za drogie i nie brakowało w nim produkcyjnych wad. Mimo medialnego szumu i zainteresowania celebrytów, między 1981 a 1983 rokiem wyprodukowano tylko około 9 tys. egzemplarzy.
A potem przyszły dodatkowe kłopoty: Johna DeLoreana oskarżono o przemyt narkotyków w głośnej sprawie (finalnie został uniewinniony, ale jego reputacja została nieodwracalnie nadszarpnięta). Auto, które miało zmienić świat, odjechało w zapomnienie.
Jak DeLorean pokonał lodówkę
W pierwszej wersji scenariusza „Powrotu do przyszłości”, autorstwa Roberta Zemeckisa i Boba Gale’a, maszyna czasu… nie była samochodem, ale lodówką (!).
Pomysł dość szybko odrzucono. Po pierwsze, lodówki nie jeżdżą (coś, co się porusza, jest ciekawsze dla widza). Po drugie, pojawiły się realne obawy o bezpieczeństwo dzieciaków, które po obejrzeniu filmu, mogłyby zamykać się we wszelkiego rodzaju chłodziarkach.
Zespół musiał zmienić koncepcję. Kiedy natknął się na DeLoreana, wszystko stało się jasne. To auto już przyleciało z przyszłości. Stalowa karoseria, oryginalny design. Nie można było przejść obok niego obojętnie.
Egzemplarze DMC-12 grające w filmie, zostały dodatkowo „zliftingowane”. Wzbogacono je o świecące gadżety, migające lampki, etc. W jednym z pojazdów zamontowano nawet silnik Volkswagena, żeby łatwiej było nim jeździć po planie.
Od zera do bohatera
Film uczynił z DeLoreana legendę. Choć komercyjnie poniósł porażkę, stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych samochodów w historii kina — symbolem przygody, nostalgii i marzeń o podróżowaniu w czasie.
Dziś DeLoreany to prawdziwe kolekcjonerskie skarby. Fani na całym świecie odnawiają oryginalne egzemplarze lub konstruują repliki — z kondensatorem strumienia, świecącymi dodatkami i tablicą rejestracyjną OUTATIME.
Do tego, niektóre współczesne DeLoreany zasilane są prądem i mają jeszcze nowocześniejsze wnętrze — dowód na to, że ta maszyna naprawdę wciąż jedzie w przyszłość.
Podsumowując, historia DeLoreana przypomina, że niektóre legendy popkultury rodzą się z zaskoczenia. Samochód, który miał na zawsze odejść do lamusa, dzięki odrobinie filmowej magii (i sporej ilości piorunów) stał się legendą.
A tutaj historia kultowego filmu świątecznego: Historia filmu „Kevin sam w domu” inspiruje
Zdjęcie tytułowe: Joel Muniz/Unsplash